środa, 7 marca 2012

Rozdział 13

~INFO~
Jakoś nie mogę zacząć. Zbiorę się w sobie jak tylko zlikwiduję podły nastrój. Żeby się wczuć w opowiadanie muszę być "happy". ^^
Soundtrack: Avril Lavigne - Unwanted.

~Parę minut później~
Ja - To mógłbyś mnie oprowadzić po organizacji?
Sasori - A po co?
Ja - Bo chcę wiedzieć gdzie mieszkam. >.<
Hidan - Mogę cię oprowadzić po moim pokoju. *-*
Ja - Dzięki... Nie skorzystam.
Hidan - Pff.
Ja - Rany, dowiem się chociaż gdzie jest mój pokój?
Lider - To ja wybiorę skoro nikt nie chce jej oprowadzić. Sasori zrób to. Przynajmniej nie będzie zadawać dużo pytań.
"Co on z tymi pytaniami? O.o"
Sasori - Dobra. Tu jest salon i kuchnia. Za drzwiami...
Ja - Nie o to mi chodziło. Pokaż mi gdzie co jest.
Sasori - Ekhm.
Ja - Onegai, Sasori no danna.
Sasori - Ok. Chodź za mną.
No i tak minęła mi godzina na zwiedzaniu organizacji. Nie muszę chyba tego opisywać, bo to byłby dialog pełny "- Na lewo mieszka Kisame. - Acha.". Na końcu poszliśmy do mojego pokoju Sasoriego. Był bardzo prosto urządzony. Jedna szafka na ubrania, jednoosobowe łóżko pod oknem i biurko pod ścianą po stronie drzwi od łazienki. Na biurku zalegały jakieś szkice techniczne i leżały książki o truciznach.
Sasori - Tutaj mieszkam.
Ja - Masz zdecydowanie najładniejszy widok. <3
Sasori - Nie wyglądam dużo przez okno. Ale mam największy balkon.
Ja - Kocham ten pokój.
Podeszłam do łóżka i sprawdziłam jego miękkość. Było proste, ale wygodne z dosyć twardym materacem.
Ja - Mogę spać na łóżku? <puppyeye no jutsu>
Sasori - Ech, jak chcesz.
Ja - A masz drugą pościel?
Sasori - Nie, a co?
Ja - To jak ty zamierzasz spać?
Sasori - Normalnie. Na podłodze chyba.
Ja - Ok... Ja bym sobie wzięła chociaż koc, ale spoko. Za tamtymi drzwiami jest łazienka?
Sasori - Tak.
Ja - To zaraz wracam.
Weszłam do łazienki. Miała podłogę i ściany pokryte białymi kafelkami. Po jednej stronie stał prysznic, obok którego była szafka i wieszak na ręczniki. Na wprost drzwi toaleta i umywalka, półka na szczoteczki do zębów etc. Po drugiej stronie wanna "której nie będę używać". Podeszłam do lustra i poprawiłam włosy. "Spoko. Teraz trzeba się rozpakować." Wyjęłam z torby wszystkie kosmetyki i starannie ustawiłam na szafce. W kabinie ustawiłam szampon i żel pod prysznic. Kiedy skończyłam wyszłam z łazienki. Sasori coś robił przy biurku.
Ja - Gdzie mogę zostawić ubrania?
Sasori - Połowa szafki jest twoja.
Ja - Dzięki. ^^
Wypakowałam ubrania. Większość wyglądała normalnie, ale moje suknie były strasznie pomięte. Postanowiłam je wyprasować.
Ja - Masz tu gdzieś żelazko? Ciuchy mi się pogięły.
Sasori - Weź spadaj! Właśnie pracuję, a ty mi zawracasz głowę pomiętymi ubraniami.
Ja - Dobra, wyprasuję je kiedy indziej. Idę do kuchni, jakby coś.
Sasori - To idź.
"Nie jest zbyt miły, ale nic nie szkodzi. Też bym się na siebie wkurwiła."
Włożyłam suknie do komody i zeszłam na dół. Kuchnio-salon był obrzydliwie brudny, więc postanowiłam go posprzątać. Poszłam do składziku po sprzęt. Wróciłam i wyszorowałam wszystko w salonie na prawie wysoki połysk. Wyrzuciłam wszystko z lodówki i wymyłam blaty w kuchni. Płytę kuchenki też. (Dobrze chociaż, że mieli tu Cif'a. ^^) Wszystko było właściwie czyste, więc nie miałam nic więcej do roboty. Wiedziałam, że tego pożałuję, ale nie mogłam znaleźć pilota do TV, więc poszłam po niego do Hidana. Zapukałam. Zaraz drzwi się otworzyły.
Ja - Nie wiesz gdzie jest pilot od telewizora? Bo szukałam, ale nie mogę znaleźć.
Hidan - Nie. Mogę ci pomóc szukać.
Ja - Byłoby fajnie. Chodź.
Zeszliśmy na dół i Hidana chyba ciut zamurowało.
Hidan - Na Jashina! Salon jest czysty.
Ja - Posprzątałam, bo pomyślałam, że się wam spodoba.
Hidan - Posprzątałaś nawet w kuchni?
Ja - Tak.
Hidan - Wow. Odkąd jestem w Akatsuki nigdy nie widziałem czystej kuchni.
Ja - Acha. To wiesz gdzie ten pilot?
Hidan - Tutaj. <sięga na szafkę z telewizorem> Masz.
Ja - Rany, nie zauważyłam go.
Usiadłam na kanapie. Hidan uznał to najwyraźniej za zaproszenie. Włączyłam telewizor i przeglądałam kanały. Wybrałam wiadomości. Speaker mówił coś o odwołaniu egzaminu na chuunina w Konoha. Była wielka bitwa, w której Naruto pokonał Gaarę. A z innych rzeczy to tylko pogoda się poprawiła. Wyłączyłam telewizor. Zdarzenia z ostatnich dni pojawiły mi się przed oczami jak film.
Ja - Idę do pokoju. Nie ma nic ciekawego w telewizji.
Hidan - Racja.
Ja - <po namyśle> Hidan?
Hidan - Co?
Ja - Nudzę się...
Hidan - To idź się przespać.
"Czy tylko ja to zrozumiałam dwuznacznie?"
Ja - Nie zasnę teraz. Co można robić w organizacji oprócz prac domowych?
Hidan - Nie wiem. Ja na przykład się modlę do Jashina, chodzę na misje itp.
Ja - Dzięki, jestem ateistką, ale jak zmienię zdanie, to cię poinformuję.
Hidan - Cholerni ateiści. W całym Akatsuki tylko ja jestem wierzący.
Ja - Acha. Skoro i tak nie mam nic do roboty, pokażesz mi swój pokój? <nipaaah~>
Hidan - Dobra, ale uprzedzam, że mam bałagan. <szczerzy się>
Ja - Nie przeszkadza mi to.
Poszliśmy do jego pokoju. Było w nim strasznie ciemno przez zaciągnięte, czarne zasłony. Przeszłam przez cały pokój i je rozsunęłam.
Ja - OMG! O.o
Pokój był urządzony identycznie jak Sasoriego, z tym że miał pomalowane na czarno ściany i był cały we krwi. Kosa Hidana stała oparta o ścianę. Ogólnie "krwawy" bałagan.
Ja - Ile niewinnych dziewic złożyłeś tu w ofierze?
Hidan - Żadnej. To moja krew.
Ja - Masochista!
Hidan - Hehe. A ty nigdy się nie cięłaś? Podobno każdy chociaż raz w swoim życiu się tnie.
Ja - Jak na razie nigdy, i nie zrobiłabym sobie czegoś takiego.
Hidan - Bzdura. Widzę po twoim zachowaniu, że jesteś praktycznie na skraju załamania.
Ja - Ta jasne. I wezmę twoją kosę żeby się pociąć w kiblu. =.=
Hidan - Jak chcesz to...
Ja - Zamknij się. Jesteś okropny. Powinieneś mi odradzać, a wręcz mnie namawiasz do samookaleczenia się. To jest złe i boli, dlaczego miałabym to robić?
Hidan - Jak chcesz to nie rób tego. Ale nawet jeśli, to uważaj. Od tego można się uzależnić.
Ja - Serio? Przecież to niedorzeczne. Żeby się uzależnić mózg potrzebuje silnego odczucia, które w jakiś sposób uszczęśliwia. A kiedy coś uszczęśliwia chcemy to robić coraz częściej. Tylko w twoim przypadku mogłoby to zabić.
(Soundtrack: Avril Lavigne - Naked.)
Hidan - Raczej nie sądzę. Mnie nie można zabić.
Ja - Nie uwierzę w to. Nie ma czegoś takiego jak nieśmiertelność. Już dawno byłabym nieśmiertelna gdybym mogła.
Hidan - Chciałabyś być nieśmiertelna?
Ja - Ja po prostu nie chcę umrzeć i tyle. Ciemność na wieki. Brr. Ale każdego to czeka.
Hidan - Skoro tak myślisz, pewnie tak jest. Ale według twojej teorii jestem już martwy.
Ja - Ok... W takim razie dlaczego chodzisz?
Hidan - Bo jestem nieśmiertelny.
Ja - Pff. Też mi wytłumaczenie. To było ciekawe, ale nie uwierzę ci niestety.
Hidan - Mogę się zabić na twoich oczach.
Ja - Sorry, ale nie. To by było okropne. Widzieć jak ktoś umiera. Bardzo subiektywne odczucie - jeśli zabijesz wroga może być to przyjemne. Z drugiej strony gdybym widziała jak mój przyjaciel umiera... Okrutne.
Hidan - Masz chaotyczne myśli. Ale dorosłe zarazem. Ile masz lat?
Ja - 14. A ty ile masz lat?
Hidan - 625. xD
Ja - Lol. A tak na serio?
Hidan - 19.
Ja - Nie wyglądasz. Dałabym ci 22.
Hidan - Serio?
Ja - Mhm. Po prostu, dla mnie jesteś dorosły i już.
Hidan - Postarzasz mnie. xD Jakby cię tu ukarać?
Ja - Najlepiej wywalić mnie za drzwi.
Hidan - Dobra. Get the fuck out.
Ja - Ok...
Wyszłam za drzwi. To było mega dziwne. Uznałam, że Hidan jest zabawny. Mógłby być moim kumplem, ale jego kosa musiałaby zaczekać za drzwiami. ^^ Było około 15:30. "W tej organizacji nie ma prawie nic do roboty. Może by tak coś narysować?"
Poszłam do mojego pokoju. Znalazłam gruby zeszyt A4 z zieloną okładką. Wyjęłam z mojej torby ołówek i zaczęłam rysować. Żeby wyrzucić z siebie emocje przypomniałam sobie to dziwne uczucie po obejrzeniu wiadomości. Nadal nie wiem co czułam. Nie wyszło mi nic specjalnego. Narysowałam Gaarę z oczami jak w czasie pełni na Dachu Lampionów. Postanowiłam zatrzymać ten rysunek. Nie był ładny, ale żal byłoby mi go wyrzucić. Poza tym narysowałam na pierwszej stronie i nie dałoby się wyrwać. Ledwo skończyłam rysować wszedł Itachi.
Itachi - Hey...
Ja - Ohayo. Czego?
Itachi - Chciałem cię przeprosić za wcześniej. Dawno się nie widzieliśmy, nie poznałem cię.
Ja - Dzięki. Ale zostaję w tym pokoju. Ma największy balkon. Lecę na duże balkony. xD
Itachi - Ok, jak chcesz. Kto to jest?
Wskazywał na mój rysunek leżący obok mnie na łóżku. To było krępujące - nie chciałam tego nikomu pokazywać. Wkurzyłam się na niego.
Ja - Nikt. Przestań się tak gapić na te bazgroły.
Itachi - Raany. Nic się nie zmieniłaś. Jak coś jest dla ciebie ważne to ukrywasz to i uważasz aby nikt nie odkrył sekretu.
Ja - Nie bądź śmieszny. To tylko rysunek.
Itachi - Mnie możesz powiedzieć. Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
Ja - Nic takiego nie pamiętam. Naprawdę Itachi, przykro mi.
Itachi - I powiesz jeszcze, że do nikogo nie mówiłaś "niisan".
Ja - Nie mam rodzeństwa. Albo nie wiem, że istnieje.
Itachi - Kłamiesz. Musisz to pamiętać. Nie wymazałem ci pamięci. Zapieczętowałem ją w głębi twojego umysłu, ale pieczęć miała się sama złamać po trzech latach. Jest tylko jedno rozwiązanie - ty nie chcesz pamiętać.
Ja - O czym ty mówisz? Nie jestem w nastroju do kłótni. Proszę, wyjdź.
Itachi - A wyjdę. I nie wrócę aż sobie nie przypomnisz. To niewiarygodne.
Ja - Idź, bo cię ręcznikiem poszczuję! Ile razy mam mówić, że nie pamiętam?
Itachi - < foch >
Itachi wyszedł i trzasnął drzwiami. "To było chaotyczne. Co on sobie myślał mówiąc "Musisz to pamiętać"? Przede wszystkim co muszę pamiętać? Pierwszy raz w życiu widzę go na oczy. Dziwny jest ten świat. Będę musiała sobie przypomnieć, bo wyglądał na mocno wkurzonego. Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że był smutny mówiąc te rzeczy. Ale dlaczego mi się tak wydaje? Mój mózg to jedna wielka niewiadoma." Schowałam zeszyt pod moimi ubraniami. "Zaraz, dlaczego ja to robię? Dlaczego nie miałabym tego pokazać organizacji? To osobisty zeszyt. Ale przecież nie ma w nim nie wiadomo czego. Zaczynam myśleć, że Itachi miał rację. Kurwa, co się ze mną działo do siódmego roku życia!?" Wyszłam na balkon. Świerze powietrze podziałało na mnie uspokajająco. Czas płynął bardzo wolno tego dnia. Tyle nowych wrażeń, osób i odczuć, że aż zrobiłam się głodna. Dochodziła (Hentai!) 17:00. Poszłam do kuchni przygotować sobie coś do jedzenia. W lodówce zostało tylko mleko (fuj!) i jajka. Jedyne danie jakie przychodziło mi do głowy to tosty francuskie. Ale musiałam znaleźć chleb. Bez namysłu poszłam do Sasoriego.
Ja - Sasori no danna?
Sasori - Co?
Ja - Bo ja chciałabym zrobić kolację, ale nie wiem gdzie jest chleb...
Sasori - W sumie już skończyłem. Pójdę z tobą do kuchni. W tym burdelu nawet nie zobaczysz gdzie jest szafka.
~Parę sekund później~
Sasori - Niemożliwe!
Ja - Trudno było się tu poruszać, więc trochę ogarnęłam.
Sasori - Ok. Więc chleb leży tutaj. To jedyna względnie świeża rzecz w organizacji.
Ja - Są jeszcze jajka i mleko. Posprzątałam w lodówce. Trzeba iść na zakupy, bo nie ma nic do jedzenia.
Sasori - Proszę. Jutro mogę z tobą pójść. O ile nie będzie to długo trwało.
Ja - Super! Arigato-gozaimasu!
Sasori - Nie dziękuj, to mój obowiązek.
Ja - Acha. Chleba jest dużo. Jak myślisz, czy członkowie Akatsuki lubią tosty francuskie?
Sasori - Nie pytaj, tylko gotuj. Oni chyba się odżywiają jakimiś starymi jogurtami, albo jak ja nic nie jedzą.
Ja - Dlaczego nic nie jesz?
Sasori - Nieważne. To jakby specjalna umiejętność. Nie potrzebuję jedzenia by przeżyć.
Ja - Acha. Tylko mi nie mów, że jak Hidan jesteś nieśmiertelny. Bo się obrażę. Ja też chcę.
Sasori - Hahah. Coś w tym guście. Rób te tosty, ja zawołam wszystkich na kolację i pomogę ci zmywać.
Ja - Nie trzeba, na prawdę.
Sasori - Pain mi kazał. Nie wymigam się.
Ja - Skoro tak mówisz...
Wyjęłam jajka i wbiłam je do miski, namoczyłam w nich chleb. Włączyłam gaz i ustawiłam na nim patelnię. Wlałam trochę oleju i zaczęłam smażyć tosty. Po chwili cały bochenek chleba w postaci tostów był rozłożony na trzech dużych talerzach. Przygotowałam każdemu talerz i nalałam herbaty do czarek. Usiadłam do stołu. Dosłownie sekundę później wszyscy wparowali do jadalni. Najpierw delikatnie mówiąc się zdziwili, że salon czysty. A potem rzucili się na tosty jakby od tygodnia nic nie jedli. Najbardziej zachwalał tosty Hidan.
Ja - I co smakuje? Starałam się. ^^
Hidan - Zostań moją żoną.
Ja - O.O
Hidan - Co się tak gapisz? Nie jadłem lepszej potrawy od dziesięciu lat, albo i dłużej.
Ja - Och. W takim razie będę gotować codziennie. Lubię to. Pozwala mi się skoncentrować i zająć czymś myśli. A najlepsze, że nie muszę potem dużo zjeść, bo wszystkich częstuję.
Hidan - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
Ja - Umm... < blush > Jest coś takiego jak poznanie drugiej osoby i ograniczenia wiekowe...
Hidan - Jesteś okrutna. Ale i tak cię lubię.
Ja - Dzięki. ^w^ Jak chcesz, możesz wymyślić co ugotuję jutro.
Hidan - A rób co chcesz, żeby tylko coś było.
(Soundtrack: Clannad - Dango daikazoku.)
Deidara - Arina?
Ja - Tak?
Deidara - A mogłabyś zrobić dango, un?
Ja - Przepraszam, nie potrafię. Ale jak mnie nauczysz to chętnie.
Deidara - W takim razie jutro na obiad dango, un.
Ja - Ok. Rano idę z danną do sklepu, co jest potrzebne do tych dango?
Deidara - Mąka ryżowa, patyczki do szaszłyków, sos sojowy, cukier, sól i mąka kukurydziana. Znajdziesz składniki w każdym sklepie, un.
Ja - Chyba zapamiętam. Ale nie gwarantuję, że cokolwiek z tego będzie. Jadłam dango ze dwa razy w życiu w barze przydrożnym. ;p
Deidara - Jak można nie jeść nigdy dango, un?
Ja - Heh. Po ludzku. Skończyłeś? Chciałabym pozmywać.
Sasori - Wyręczę cię.
Ja - Mówiłam, że nie trzeba.
Sasori - Trzeba. Dawaj te talerze.
Ja - Okay. -,-
Wszyscy już praktycznie zjedli i sobie poszli. Pozbierałam talerze i włożyłam do zlewu. Sasori odkręcił kran i zajął się zmywaniem.
Ja - Dlaczego tak ci na tym zależy? To tylko głupie zmywanie, wracaj do swojej pracy.
Sasori - Dla ciebie to niezrozumiałe, ale mam godność Japończyka, nie mam wyboru.
Ja - Skoro się przy tym upierasz, to czy mógłbyś wyrzucić opakowanie po jajkach, a ja pójdę już spać?
Sasori - Dobra, idź. Oyaumi.
Ja - Oyasumi-nasai, Sasori no danna.
Wyszłam na górę do pokoju. Poszłam do łazienki i przebrałam się w piżamę, czyli za dużą koszulkę i majtki. Umyłam zęby i rozczesałam włosy. Położyłam się do łóżka i dokładnie okryłam kołdrą. Myślałam o Itachim, japońskiej dumie, a przede wszystkim o tym czy wyjdzie mi dango. Prawie od razu zasnęłam. Byłam strasznie zmęczona po podróży, więc nie zajęło mi to długo. Tuż przed snem przypomniała mi się stara piosenka, którą usłyszałam kiedy śpiewała ją jakaś mała dziewczynka. "Dango, dango, dango, dango, dango, dango daikazoku..."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz