wtorek, 7 lutego 2012

Rozdział 2 ♥ ♠ ♦ ♣

Podkład muzyczny: klik!

- Kim jesteś? I skąd masz klucze Ariny?!.. RASE.. - wydobyło się z ust jasnowłosego chłopaka w pomarańczowym dresie.
Tak. To właśnie był Naruto. Mój przyjaciel i współlokator, jest dla mnie jak brat. Opiekujemy się sobą nawzajem: ja sprzątam, piorę i gotuję a on zarabia na czynsz wyruszając na niebezpieczne misje. Kiedy widzi ze mną kogoś nieznajomego, to od razu myśli, że ta osoba chce mnie skrzywdzić. Nawet jeśli nic na to nie wskazuje - no cóż, inteligencją to on nie grzeszy. Myślę, że po prostu się o mnie martwi i dziwnie to okazuje.
- Naruto, stój! - szybko zareagowałam.
- Hmm..? - zdziwił się blondyn.
- Echh.. To nie jest wróg. On tylko odprowadzał mnie do domu. Gdzie moje maniery, powinnam was sobie przedstawić. Naruto - to jest Gaara, Gaara - to jest Naruto. - wykonałam szybką prezentację lekko gestykulując.
- Miło mi poznać. To ja już pójdę.. - powiedział zielonooki.
Musiał być skrępowany zaistniałą sytuacją, bo dosłownie się ulotnił. Czyli rozsypał się w piasek, który poleciał w dal niesiony wiatrem. Naruto był tym zaskoczony i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze niedawno stał Gaara.
- Pomożesz mi wejść do środka? Naruto-kun.. ? - spytałam.
Zamyślił się. Miał spojrzenie, jak wtedy, kiedy śni na jawie o kobiecej anatomii. Walczyłam z ogromną ochotą na walnięcie go jakimś sprzętem kuchennym, ewentualnie przyszpilenie jego ubrania do ściany moim nowym zestawem kunai.
- Co, co, co.? Sorry zamyśliłem się. Daj rękę pomogę ci. - ocknął się w porę.
"Tym razem masz szczęście, ale następnym wypróbuję na tobie nową, teflonową patelnię." - pomyślałam.
Wziął mnie za rękę i wciągnął do mieszkania. Wyjął klucze z zamka i rzucił niedbale na stół, razem z moją torebką. Przyciągnął mnie do siebie, po czym bezceremonialnie wrzucił na łóżko. Kiedy podniosłam się do pozycji siedzącej pochylił się nade mną i spojrzał na... moją nogę wy zboczeńcy zawodowi!
- Och. Co tym razem się stało z twoją nogą? Już wiem dlaczego ten gość otwierał ci drzwi.
- Potknęłam się na kamieniu i skręciłam kostkę... - odparłam zawstydzona.
- Wiesz co ci powiem? - jego głos przybrał rodzicielski ton.
- Nie, tylko nie to... Proszę nie... - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, wiedząc co zaraz nastąpi.
- Masz szlaban na chodzenie w nocy po dachach dopóki z twoją kostką nie będzie ok. - wyglądał w tej chwili zupełnie jak zatroskany ojciec.
Założę się, że gdyby to była alternatywna rzeczywistość to w tej chwili z kuchni wyłoniłaby się sylwetka wysokiej brunetki w fartuszku i powiedziała "Nie bądź taki surowy, kochanie. Przecież wiesz, że na jej miejscu zrobiłbyś to samo. Pamiętasz, kiedy my byliśmy młodzi?" z delikatnym uśmiechem na ustach.
Ale wracajmy już do naszego continuum.
- Nieeee.. - jęknęłam rozpaczliwie.
- Oj no weź, nie rozpaczaj tak. Przecież jak zwykle po trzech dniach wyzdrowiejesz. Jesteś głodna? - zmienił temat.
- No, ale to aż trzy dni bez mojego ulubionego zajęcia... A co byśmy zjedli? - podchwyciłam wątek.
- Jestem dosyć marnym kucharzem, więc możesz wybrać restaurację. - próbował być szczodry.
- Yay! Możemy zjeść sushi! - próbowałam być elegancka.
- A mogłabyś wybrać coś tańszego... Wiesz trochę mało dostałem za ostatnią misję... - w ten sposób nasze próby spełzły na niczym.
- Ok, ok. - dałam za wygraną - Co powiesz na dango? Są dosyć tanie i do tego pyszne.
- Dobra, możemy iść na dango. - odparł.
Dalej siedząc na łóżku rozmyślałam o tym, w jaki sposób dotrę samodzielnie do łazienki a co dopiero do restauracji. Kostka nadal pulsowała tępym bólem a opuchlizna jeszcze nie zeszła.
- Naruto-kun.. A zaprowadziłbyś mnie do łazienki? Chcę się przebrać w coś wygodniejszego. - zapytałam po chwili namysłu.
- Jasne. - odpowiedział.
Pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do łazienki. Musiał być bardzo zmęczony treningami do egzaminu, bo po prostu zapomniał zostawić mnie tam samą.
- Ehm... Naruto mógłbyś wyjść? Poradzę sobie sama. - przywołałam go do rozsądku.
- Jasne. - wymruczał pod nosem zawstydzony.
Kiedy wyszedł z łazienki zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam się przygotowywać do wyjścia. Zupełnie zapomniałam co miałam na sobie. Była to suknia do ziemi, w stylu wiktoriańskim, w kolorze ecru. Pod spodem moje ciało opinał gorset typu overbust. Wyglądałam w tym na pewno ładnie, ale kiedy rano się ubierałam nie pomyślałam, że będę miała takie trudności ze zdjęciem stroju. Odsunęłam suwak z boku sukni i opuściłam materiał do ziemi. Usiadłam na toalecie i wyjęłam nogi z masy falban, uważając by nie uderzyć o nic chorą kostką. Zaplątałam się o halkę i musiałam próbować jeszcze raz. Po kilku minutach suknia wisiała już na wieszaku zaczepionym o drzwi do kabiny prysznicowej. Jakimś cudem dałam radę stać prosto na tyle, żeby rozwiązać gorset. Odłożyłam go na półkę i sięgnęłam po stanik. Stanęłam przed lustrem i oceniłam stan otłuszczenia mojego ciała - ujdzie. Upięłam włosy w koka i przytrzymałam opaską, żeby nie pomoczyły się przy myciu twarzy. Umyłam i wytarłam twarz, a potem włożyłam zielono-białą bluzkę na grubych ramiączkach i jeansowe spodenki. Rozpuściłam, rozczesałam i wyprostowałam włosy. Pomalowałam rzęsy tuszem i usta błyszczykiem. Spryskałam się perfumami i jeszcze raz przejrzałam w lustrze. Uznałam, że wyglądam dosyć ładnie, więc wzięłam ubrania i wyszłam z łazienki.


- Whoa~ Wyglądasz naprawdę nieźle. Dziwne, że mieszkamy razem już ponad sześć lat, a ja nie widziałem cię jeszcze tak ubranej. Od tych spodenek krótsza jest tylko twoja pidżama.. :3 - powiedział z bliżej nieokreślonym wyrazem twarzy.
"Czy mi się wydaje, czy on zamruczał?" - pomyślałam rozbawiona reakcją blondyna.
- Nie przyzwyczajaj się. To tylko trzy dni zanim moja noga się nie zregeneruje. - odpowiedziałam sucho.
- A czy przez te trzy dni mogę... - uśmiechnął się chytrze jak lis.
- Cokolwiek chciałeś powiedzieć - nie. - przerwałam jego zboczone rozmyślania z obawą w głosie - A teraz chodźmy już, bo nam zamkną bar z dango.
- No dobra, już dobra. Chodź, pomogę ci. - naburmuszył się lekko.
- Naruto-kun? - spytałam prezentując moją autorską technikę "puppy-eye no justsu" (czyli zrobiłam słodkie oczy).
- Tak? - nie potrafił długo się obrażać.
- Zawiążesz mi buty? Tamte granatowe trampki. - postanowiłam się nim posłużyć.
- Ok. - odpowiedział krótko.
Gdy zawiązał mi buty wyszliśmy z naszego domu. Podniósł mnie i zszedł po schodach, a potem ostrożnie postawił mnie na ziemi. Chwycił mnie w talii i skierowaliśmy nasze kroki w stronę baru. Po drodze raz prawie się przewróciliśmy, bo Naruto niezdarnie potknął się o krawężnik. To ja tutaj jestem od takich rzeczy, nie on. Gdy wreszcie dotarliśmy do baru Naruto zamówił nam dango. Czas miło upłynął nam na rozmowie i prawie nie zauważyłam, kiedy zaczęło zachodzić słońce. Naruto zapłacił i wróciliśmy do domu patrząc jak domy kąpią się w promieniach zachodzącego słońca. Była to chwila z rodzaju tych, które wspomina się przebywając daleko od domu, albo w deszczowe dni. Była dopiero 20:00, ale poczułam się bardzo zmęczona. Ziewnęłam sygnalizując to blondynowi a on wziął mnie na ręce i pozwolił zasnąć.

Naruto otworzył drzwi i wpuścił pomarańczowe światło do korytarza. Delikatnie położył dziewczynę na łóżku i przykrył kołdrą. Wyjął z szafy identyczny pomarańczowy dres jak ten, który miał na sobie i poszedł przebrać się do łazienki. Wrzucił brudne ubrania do kosza na pranie i wyszedł z łazienki. Wyjął z szafki notes i wyrwał z niego czystą kartkę papieru. Napisał na niej krótką wiadomość do Ariny:
"Arina, zasnęłaś i położyłem cię do łóżka. Nie będzie mnie, bo idę na trening. Przyjdę dopiero rano około 09:00, więc zrób sobie coś do jedzenia. Możesz robić co chcesz, ale proszę nie wychodź beze mnie z domu, bo na tych schodach można się zabić. Miss ya - Naruto, 21:10"
Położył kartkę na stole w kuchni i wyszedł z domu cicho zamykając za sobą drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz